OK - dają radę. A raczej dawały. Teraz mają chwilę przerwy bo przy pogłębianiu, odmulaniu, regulacji kanału woda sobie tak popracowała, że
zrobiło się odsypisko akurat na skraju czyszczarki -cześć jest zamulona. Czekam na ciepełko aby ręcznie pomachać łopatką w wodzie /jak dziecko, jak dziecko

/.
Do Twojej koncepcji miałbym jedną uwagę odnośnie sterowania.
Z praktyki mi wynika, zanim za kratą woda cokolwiek spadnie, na płaskownikach kraty poowijaą sie liście / najgorsze/ i zgrzebło /u mnie z taśmy gumowo-parcianej/ zamiast zgarniać - ślizga się po wierzchu.
Dlatego zastosowałem czasówkę na dwa niezależnie regulowane czasy pracy i przerwy. I tak latem czyszczarka przeleci np co 2h po 20s ale już jesienią lub kiedy ze zbiornika spuszczają wodę z całym namokniętym syfem idącym po dnie - nawet co 10min.
Poza tym jak jest większa ilość śmieci do wywalenia przez czyszczarkę trzeba dać większy zakres A na termiku motoreduktora a to ma bezpośredni wpływ na czułość i ochronę zgarniaczy.
Mam taką nastawę, że przy większej ilości liści / bo drobne gałęzie i śmieci nie są problemem/ termik wywala ale zdarza się, że kiedy przypłynie większa gałąż, kłoda i dostanie się miedzy listwę zgarniacza a dolny wał zanim termik wyzwoli - zgarniacz jest zgięty / ceownik 50 gorącowalcow./
Wtedy wypinanie i klepanie.
Mam też sygnalizację awarii czyszczarki / dialer telefoniczny/ bo bez tego w okresie jesiennym w godzinę po awarii maszyny wypadają.
Słyszałem też od koleżki o innym rodzaju czyszczarki.Coś na kształt brony, która pracując na targańcu przeciera przez kratę liście, a grubsze kęsy pewnie trzeba wybierać ręcznie. Ponoć sprawdza się bardzo dobrze ale warunek - dość czysta rzeka.
Czekamy na foto.
Cze.